Dziennik
czyli nocnik
2001

styczeń

11 stycznia 2001

Dziś mała rocznica (?!) - minął miesiąc od zamontowania na moich stronach licznika odwiedzin. Wynik - dziś rano 793 osoby. Musze odliczyć to, że sam czasem zaglądam - głównie zresztą na początku, kiedy cieszyło mnie to bardzo, że coś tam mojego wisi w sieci. No powiedzmy, że ok. 700 osób mnie odwiedziło, niektórzy po kilka razy - cieszę się strasznie nawet nie spodziewałem się, że tyle będę miał z tym frajdy. Leń jestem okropny i trochę za wolno wprowadzam nowe rzeczy. Znowu dopadły mnie moje społeczne zebrania, uchwały, protokóły itp. nudziarstwa. Przyszły tydzień - do roboty - będą zmiany, a właściwie uzupełnienia na stronach p. Bialika, p. Kwiatkowskiej. Jeszcze nie wiem jak wprowadzę poezję Harasymowicza - każdy wiersz długachny okropnie. A jednak coś wymyślić muszę, bo to piękny komentarz wierszem do Madonn Polskich. Miałem założyć księgę gości, ale każdy jak chce i tak do mnie napisać może, a czy muszę przeglądać się w pochwalnych listach , a wycinać krytyczne czy dowcipne?. To samo ze statystyką oglądalności i informacjami, które mnie śmieszą. No bo po co kogo informować - masz rozdzielczość 800x600 zmień na wyższą lub niższą, lub używasz Eksplorera numer... - czy to on sam nie wie czego używa?

Pozdrawiam serdecznie Fi (z Finlandii oczywiście) i dziękuję za miłe słowa, pozdrawiam też Agnieszkę (Brauni) z poznańskich Ogrodów. Z poznaniakami to odrębna historia. Napisałem kilka słów na poznańskiej liście dyskusyjnej (szukam zdjęć z Poznania moich lat dziecinnych), a sympatyczny odzew przeszedł moje oczekiwania. Pyrolandia (jak się sami nazywają czasem) to kraina miłych, kulturalnych i życzliwych korespondentów sieciowych. Czy wiecie mili czytelnicy, że kilka listów wymieniłem tylko w sprawie jednego starego tramwaju. A był to tramwaj szczególny, bo wchodziło się jedynym środkowym wejściem, a po obu stronach na podwyższeniu były galeryjki z drewnianymi ławkami. Poznańscy tramwajarze mówili na to cudo - dwa pokoje z kuchnią. Bo tramwaj to przecież "bimba". Podobno jeździł ten tramwaj jeszcze w latach 70-tych, a teraz jedyny egzemplarz jest w muzeum w Krakowie. Czy to nie wspaniałe powspominać o starych tramwajach, dziękuję za to serdecznie, moim miłym korespondentom - Panu Tomaszowi Gieżyńskiemu i Pawłowi (Pebro).

Na scenie politycznej śmiesznie i strasznie. Wyścig szczurów trwa. Donald Tusk występuje z Unii Wolności, Maciej Płażyński z AWS-u, aby wspólnie z Andrzejem Olechowskim tworzyć nową partię - aby tylko zdążyć do wyborów parlamentarnych (październik). Olechowski na prezydenta w następnej kadencji ? - być może. Ale na co chcą się załapać pozostali Panowie - obaj z wymową mało wyraźną (p.Donald nie wymawia "r", a marszałka Sejmu może każdy sam posłuchać, bo najczęściej mówi gdzieś pod mikrofon i trzeba natężać uwagę). Na Olechowskiego głosowali ci, którzy nie chcieli głosować ani na Kwaśniewskiego, ani na Krzaklewskiego - i czy teraz ten sam elektorat rzuci się do nowej partii? Wątpię bardzo. Może chwilowy sukces powstania nowej formacji - nie przełożyć się na głosy w wyborach. Zaskoczenie daje czasem wspaniałe efekty, ale w takim przypadku nowa partia powinna powstać nie wcześniej jak 2 miesiące (jeden) przed wyborami, aby dać szansę wszystkim niezdecydowanym. Jesteśmy hazardziści i polecimy za tym, kto nam ładniejszym szkiełkiem błyśnie, a potem emocje opadną i będziemy mieli kolejną partię kanapową. (Większość członków na jednej kanapie się zmieści). No i dołączyłem do tych co znają się na polityce, cha, cha - przynajmniej jedno mogę obiecać - nie znam się na medycynie, ale...
18 stycznia 2001

Dziś czwartek, a we wtorkowym dodatku do Gazety Wyborczej (Gazeta Komputer) ukazało się w rubryce www.zajrzyj.tu zdjęcie mojej pierwszej strony zapieckowej. Hurra, hurra. No cuda jakieś dzieją się na tym świecie, skoro moje nieudolne wysiłki jakoś dojrzano w tym ogromnym tłumie. Wielokrotnie przeglądając strony fachowców, piękne i funkcjonalne, zastanawiałem się czy kiedykolwiek wykonam coś takiego. No cóż miałem i ja swoje PIĘĆ minut. Dziękuje Velwetowi, że do mnie napisał o tej gazecie, bo nawet bym nie zauważył. Nie dość tego, to Wirtualna Polska wyróżniła mnie znaczkiem "WP - hit" - co daje mi czołowe miejsca w wyszukiwarce tematycznej. Radość rozpiera mnie okropna. Listów miłych też kilka dostałem od czytelników gazety - nic tylko pracować, dokładać i uzupełniać. Cóż mogę jeszcze powiedzieć? - Dziękuję, chyba miałem jakiś pomysł i dlatego wyszło, ale są lepsi - dzięki temu jest przynajmniej ciekawie. W sobotę siadam na parę godzin do komputera - przepraszam i już. Acha, na koniec podziękowania dla Pani Moniki, sąsiadki-dentystki, która rwąc trzonowce dzielnie - spogląda czasem na moje starania zapieckowe.


Po porannych uniesieniach i zawrocie głowy od sukcesów - wieczorem zimny prysznic w postaci kilkugodzinnej nasiadówki z ujadającymi na siebie spółdzielcami. Ani potrzeby, ani celu poza własnym końcem nosa. Byś może skacząc sobie do gardeł ludzie odreagowują inne niepowodzenia czy stresy, albo też muszą po prostu zaistnieć. Możemy obciąć premię - no to lu, a powód - byle jaki - np. prezes źle zaplanował termin zebrania. A że to głupie, tragiczne i śmieszne - kogo to obchodzi - damy mu popalić - niech wie, że my dyrektory nad nim. Po tych bojach - o nic, bo o to kto kogo zagada - wyglądam przez okno w suterynie gdzie odbywało się to okropne posiedzenie - i choć ciemna noc - widzę i wołam innych aby im pokazać, patrzcie jaki piękny jest świat poza tymi murami, poza tym pustym gadaniem. No ulżyło mi, a dla wyjaśnienia dodam, że żadnych uogólnień nie będzie. Sprawa dotyczy małej grupki 70-cio - paro- latków i kilku absolwentów dawnych szkół bardzo zasadniczych, a więc nie może rzutować na wspaniały obraz naszego ......
21 stycznia niedziela

Zawziąłem się w sobotę i z tych materiałów, które mi Grzesiu Bialik przywiózł, zmieniłem całkowicie wszystkie strony dotyczące jego malarstwa . Życzył sobie czarne tło, złote napisy - wszystko jest. Zajęło mi to dość dużo czasu i miałem okazję przy obróbce zdjęć - wielokrotnie zastanawiać się co w nim siedzi w środku. Przecież tworząc przelewa swoje uczucia na płótno, a nie są to zawsze myśli wesołe. Kiedy oddaje tragedię Golgoty, czy zagładę z organami w tle, albo nędzę i głód we fragmentach "Reklam" musze po chwili wracać do ciepła jakie daje światło jego lamp, świeca zakonnika czy piękno wnętrza arabskiego. Mimo, że obrazy nazywają się "numerami" każdy właściwie znajdzie i wnętrze arabskie i zakonnika i dziewczynę. Grzesiu jest dla mnie mistrzem detalu - wystarczy popatrzeć na powiększone fragmenty obrazów, a cykl pseudo-reklam robi wrażenie zdjęcia, czy fotomontażu - nieprawda - to wszystko, to olej na płótnie. Niesamowite jest jego malarstwo i może dlatego będę apelował do niego - Grzesiu daj więcej słońca i więcej światła, jakiś zabłąkany, tajemniczy uśmiech, niewielką nadzieję. Jego Portrety "myślą", twarze są pełne zadumy i powagi, a tło jakby oddaje stan wewnętrzny namalowanych postaci. To niesamowite i wspaniałe mieć taki wielki talent, dziękuję Ci, że zechcesz być na zapieckowych stronach.

Z Krzyskiem z Australii umawiałem się żartobliwie na spotkanie w Poznaniu w lutym. Niestety musze jechać już w środę. Zmarł mój wujek który był (chyba w latach 60-tych) Rektorem WSWF, prowadził też katedrę chemii na poznańskim uniwerku. Miał 89 lat. Planowałem spotkanie z moją poznańską familią, a tu spotkanie niejako przymusowe na cmentarzu, na Junikowie. Moich kuzynów nie widziałem od ponad 20 lat, kartki świąteczne, czasem jakiś telefon - właściwie dopiero gdy tak smutne zdarzenie zatrzymuje nas w biegu - zdajemy sobie sprawę, że pędzimy, pędzimy, a zapominamy o tych z którymi się wychowywaliśmy, nie mamy czasu na rozmowę, nie mamy czasu na uczucia. Ktoś mi kiedyś powiedział: - Kiedy odchodzą rodzice nagle zdajemy sobie sprawę, że już nie ma nikogo przed nami w tej kolejce, że w końcu i my odejdziemy, czy dopiero wtedy zaczynamy myśleć o przemijaniu wszystkiego, o tym co w tym pędzie tracimy i o czym zapominamy. Spieszmy się kochać ludzi, .....

Lżejszy akcent? - Będzie. Dziś 23 rocznica jak pewna śliczna panna powiedziała TAK w rzeszowskim Urzędzie Stanu Cywilnego, nadal to atrakcyjna Pani. Jakoś dzielnie zniosła drogę do tej rocznicy. Szampan czerwony i lody na deser po pysznym obiedzie - jak tu nie myśleć pozytywnie nawet w środku zimy. No i co ta moja Pani powie jak będzie 25-ta rocznica, samochód czy dom pod miastem? Znam ją. Zaraz powie, że może być kurna chatka na jednej nóżce, ale żeby tylko był kawałek zielonego ogródka i jakieś malutkie drzewko...I ma rację czego sobie i wszystkim czytelnikom życzę.
27 stycznia sobota

Dwa dni w Poznaniu i tak wiele wrażeń, że trudno mi powiedzieć co było ważniejsze. Dla Iwonki i Przemka - pogrzeb ojca i najlepszego doradcy czy opiekuna, który mimo 89 lat zachował do końca wspaniały, żywy i krytyczny umysł. Dla mnie to powrót do lat dziecinnych, milowy krok w tył nawet o 30 i 40 lat. Z najbliższym bratem ciotecznym nie widziałem się ponad 20 lat, nie znałem jego dzieci, a już wnuczka od pół roku na świecie. I w ten sposób znów jakbym zaakcentował swoje miejsce w tej rodzinie, w której niby byłem, ale w oddaleniu. Powroty są dziwne i nieco niepokojące. Nic już nigdy nie będzie takie jak dawniej. Bo i my jesteśmy inni i inny bagaż doświadczeń dźwigamy.
Wyjazd z Warszawy z przygodami - zapomniałem o Targach, biletów na Berolinę już nie ma w kasie, na peronie ok. 30 osób jak i ja chce jechać bez biletu i wszyscy .. muszą. Konduktor też człowiek, więc wszyscy pojechali, chociaż pierwsze dwa wagony z nabitymi korytarzami. Oczywiście wstęp do pociągu mają tylko posiadacze miejscówek. Agnieszka (Brauni) z Poznania ostrzegała mnie - nie wsiadaj do taksówki na dworcu - bo biorą trzy razy więcej. Zadzwoniłem z pociągu i taksówka już na mnie czekała, a jak się okazuje, to na dworcu głównym w Poznaniu postój jest ale mafijny, a taksówki korporacyjne mogą tylko dowozić, albo zabierać umówionych klientów. No i wszystko kwestią postawienia słupka z napisem postój 2. Władze miejskie podobno rozważają ten problem. Komunikacja miejska punktualna, a kasowniki drukują datę zamiast produkować dziurki jak w stolicy. Pani w kiosku na pętli "Ogrody" sprzedając mi bilet na tramwaj pyta: - Chce Pan na 10 minut? . Spojrzałem na sympatyczną buzię i odpowiadam: - Zdecydowanie na dłużej. Dostałem całodniowy. Jej uśmiech świadczył, że żart przyjęła jako komplement i tak miało być. Moja kamienica na Poznańskiej w której mieszkałem w latach 50-tych, zmieniła się nieco bo lat i patyny jej przybyło i sklepów też, ale tynk stary, okna nie malowane latami.. podobno trochę biedni i lokatorzy i zarządcy. Na Dąbrowskiego cały ciąg wspaniałych kamienic z których płatami odpadają tynki, których kolory jeszcze pamiętam. Domy trzymają się wspaniale, ale czy w estetycznym Poznaniu nie zabrakło konserwatora do tych elewacji. Pieniądze poszły jak mówi lud Poznania na nagrody roczne dla Zarządu Miasta. Afera w prasie i mediach i na przystankach. Kino "Rialto" zachowało swój napis, a nawet odkryłem łaźnię miejską w tym samym miejscu co 40 lat temu. Zrobiłem kilka zdjęć mimo prawie jesiennej pogody. Pewnie wrócę do koncepcji moich miejsc ulubionych, konfrontując stare zdjęcia z nowymi.
Taksówki tanie, co przejadę niby spory kawałek to na liczniku np. 6,70 . Pewnie skróciły się jakoś te odległości. Do szkoły miałem niby daleko, a z Rynku Jeżyckiego doszedłem w 5 minut. Na samym rynku ciekawostka - kwiaty 24 godziny w sprzedaży - wybór wspaniały.
Poodwiedzałem krewniaków i nie zawiodłem się - czysto pięknie i nowocześnie na ile kogo stać. Od pokoju z kuchnią który ma tak nieco ponad 150 m (pracownia na poddaszu) - kłaniam się Andrzejku, po dwupokojowe z nieco większą rodzinką.
Powrót w tłoku (Targi) już z miejscówką, za to w towarzystwie nieco pokrzepionym alkoholowo. Dama pewna w stanie podwyższonej wrażliwości gubiła po peronie kilogramy prospektów budowlanych, które pracowicie zbierali uczynni panowie w garniturach. W pociągu już okazało się, że gubione materiały to podstawa do artykułów pani redaktor, która opisuje rodzimych budowlanych biznesmenów. Jak się głośno chwaliła to redakcja jej jest na Placu Starynkiewicza. Kac budowlany może być ciężki, ale dla zaprawionych w bojach..

Po powrocie wiadomość o chorobie Borysa, który nie może nawet usiąść przed monitorem. To był najstarszy internauta jaki gorąco ze wszystkimi dyskutował, począwszy od Forum Czytelników "Superexpresu". Pomagałem mu przy wydaniu jego wspomnień i mieliśmy w kwietniu w zeszłym roku bardzo udane spotkanie zapieckowe - promocja jego książki "Stało się". Teraz ma już chyba 83 lata. Jak widać, wiek nie jest ograniczeniem żadnym - każdy może... Borysie trzymaj się.
28 stycznia niedziela

Poznania ciąg dalszy.. Przed chwilą odebrałem telefon od Cioci Stachy, która dopiero co obchodziła swoje 80-lecie. Jak się nie wzruszyć, gdy dzwoni i dziękuje mi za róże, które przyniosłem do niej na Grunwaldzką. Kogo stać teraz i komu przyjdzie do głowy, że można tak miło i ciepło podziękować za takie nic.. Trzy kwiaty. Tylko stara szkoła, poznańska zresztą. Niech żyje długo, długo ostatnia komendantowa (wdowa po znanym poznańskim Komendancie Straży Pożarnej Zygmuncie Bitnerze). Straż to zupełnie osobny temat - jadąc kolejną taksówką po Poznaniu zgadaliśmy się na pożarne tematy i kierowca taksówki zaczął wspominać swoja służbę u komendanta w latach 70-tych. 3 sekundy i byliśmy gotowi, taki był komendant. Rywalizacja była między drużynami, a On tylko się uśmiechał, taki był. Mam stary karton zdjęć i tam właśnie z córka komendanta, na balkonie wielkim jak boisko do siatkówki chlapiemy się okropnie w dużej wannie, którą napełniano na większe upały.. Wszystko zostało jak dawniej, tylko my jakby starsi nieco ...o te 45 lat.
31 stycznia środa

Aktorzy i aktorzy.... Dziś wiadomość podsłuchana w sklepie (radio) - o śmierci Edmunda Fettinga, w ilu filmach go widziałem.., dopiero pochowano Machowskiego (zawsze kojarzonego z Leninem), Jaremę Stępowskiego (chleb dla konia) jakiś fatalny urodzaj. A co wśród żywych - też smutno. Kilka dni temu w telewizji w ramach wywiadów Marcina Dańca dla HBO - odpytywany był Bogusław Linda. Podobał mi się w "Panu Tadeuszu" - filmie Wajdy, ale co do jego wypowiedzi to odnoszę wrażenie, że jego postacie z filmów (Psy, Sara, i innych) narzucają mu styl swobodno-wulgarny. Jak się gra sześcian, to potem można stwierdzić w swoim opowiadaniu o mieszkaniu w teatrze w Krakowie - za ścianą to się gołębie pie.....ły. Publiczność jakby zarechotała zdawkowo, zażenowana. Ja zamarłem w fotelu, bo akurat obok mnie siedziała mała dziewczynka, a tu najlepiej opłacany polski aktor okazuje swą twardość w słowie. Nie takie rzeczy się słyszało, ale dlaczego ja muszę się wstydzić za niego - wielkość urojona czy ..po prostu sześcian zagrał i powiedział.

O stronach internetowych dyskutuję czasem, bo jest taka, poświęcona właśnie trudem tworzenia swego wizerunku w sieci. Ponieważ kilka razy żartobliwie skrytykowałem witrynki składające się z jednej stroniczki za to z całym arsenałem wodotrysków (liczników, ankiet, banerów itp.), jeden z dyskutantów zapytał - co to za guru - ten Lef, że się tak wymądrza. Na szczęście więcej życzliwości w nas i humoru niż bólu głowy od "nadmiaru" wiedzy. Jest tu właśnie ciekawy aspekt - bo ja wcale nie wstydzę się przyznać, że bez zbędnych ceregieli pytam i uczę się od ludzi młodszych o - bagatela choćby i 30 lat. Jakie to ma znaczenie skoro w sieci wszyscy jesteśmy w jednym wieku (hurrra), a przecież wiadomo, że przy tak błyskawicznym postępie - ludzie młodsi po prostu wiedzą dużo więcej i nie ma się co wstydzić - pytać i też wiedzieć. Podziwiam fantastycznych pasjonatów, którzy "spod palca" piszą coś, co potem wystarczy kliknąć i to-to działa i coś wykonuje. Dla mnie - czarna magia. Coś mi warczy w komputerze, pewnie jakiś pies wirtualny na to co ja tu wyprawiam, a po wielu dochodzeniach okazuje się, że zgodnie z diagnozą młodego przyjaciela, po prostu wiatrak, coś tam zakurzył się nieco. Napisał do mnie redaktor naczelny jednego z najbardziej popularnych miesięczników, że teraz młodzież interesuje się bardziej promocjami telefonów niż poważnymi stronami na temat zabytków, poezji i takich tam.. No niestety Panie redaktorze kochany, może za mało Pan siedzi przed ekranem. Najlepsze strony jakie znalazłem o historii starożytnej, astronomii, literaturze i na 100 innych tematów tworzą nie stare dziadki czy babcie, nie profesorowie, ale fantastyczni pasjonaci, którzy często mając 17-20 lat muszą przekopywać spore biblioteki i archiwa aby coś napisać ciekawego. A jak ciekawe strony są o własnej ulicy, czy miasteczku. Są też tony śmieci, ale to już życie zweryfikuje, zresztą więcej jest śmieci papierowych, które tworzyliśmy w ramach "ludowej ojczyzny" i większe szkody wyrządziły niż jakiekolwiek wygłupy w internecie.