27 lutego 2004 piątek
Podobno wiosna blisko? Dla pocieszenia serc i ducha powinno się pisać o kwiatkach, bocianach co już za 2 tygodnie mają przylecieć, i uczuciach jeśli nie do płci jakiejś miłej oku to do bliźnich choćby. Ale nie da się - coraz mniej powodów do wesołych podskoków i optymizm już nie chandra tylko zżera, a życie codzienne.
Sympatyczna koleżanka moja, co na co dzień też książką się para, opowiedziała mi zdarzenie, którego była mimowolną uczestniczką. Jadąc do pracy tramwajem linii 26 wczoraj tuż przed południem była świadkiem morderstwa. Trzech młodocianych osobników w tramwaju, w pierwszym wagonie, przy obecności wielu pasażerów, dopadło chłopaka i zażądało oddania komórki. Ten nie chciał widocznie pozbyć się upragnionego telefonu - odmówił - no to został pchnięty nożem. Bandytyzm w czystej postaci na oczach pasażerów, którzy pokulili się ze strachu, tylko dwie kobiety zaczęły krzyczeć. Jeden przytomniejszy mężczyzna (jak się potem okazało spoza Warszawy) zadzwonił po policję i kazał motorniczemu zablokować drzwi. Policja była b. szybko w końcu zdarzenie miało miejsce na ul. Solidarności pomiędzy Jana Pawła II i placem Bankowym (na wysokości ul. Orlej). Bandytów złapano, Ci bacznie i bezczelnie przyglądali się kobietom, które widziały całe zdarzenie i chciały zeznawać. Pogotowie przyjechało - stwierdzono zgon napadniętego chłopca.
Napadów takich jest coraz więcej, ale wiadomość o rozboju i morderstwie wśród wielu ludzi stłoczonych w jednym wagonie tramwaju wydaje się szokująca. Czyż nie było by naturalnym odruchem stojących tam ludzi rzucenie się na młodocianych bandytów. Ale to nie film tylko smutne, szare, codzienne życie. Tylko kilku osobom możemy zawdzięczać to, że bandyci zostali ujęci. Po co to komentować. A jednak chyba trzeba, bo już nie o znieczulicę czy strach pasażerów tu chodzi, ani o brutalność bandytów. Istnieje powszechne przekonanie, że będzie tylko gorzej, bo nic, albo niewiele, państwo w którym żyjemy robi dla swoich obywateli.
Teoretycznie mamy demokrację, co ma się objawiać dostępem do urn wyborczych od czasu do czasu. Jednak już na poziomie tworzenia prawa czyli podstaw istnienia demokratycznego państwa, mamy do czynienia z manipulacjami, oszustwami, łapówkami i wszelkiego rodzaju naciskami. Prawo zatem uchwala się takie jakie jest wygodne danej grupie u władzy. Po wojnie wmawiano wszystkim że jedyny i najwspanialszy ustrój komunistyczny, no może socjalistyczny przyniesie przyszłym pokoleniom powszechną szczęśliwość. Okazało się jednak, że KADRY są najważniejsze i tylko kadrowi przedstawiciele ciemnej masy mieli prawa, przywileje i korzyści. Potem młodzi mieli wsiąść sprawy w swoje ręce i wyprowadzić kraj z kryzysu. Okazało się jednak że ukradziono, zmarnowano czy wyrzucono w błoto tyle, że jedyne wyjście to zaciskanie pasa. Od trzydziestu paru lat długi państwa za granicą rosną nieustannie. Dług wewnętrzny czyli deficyt osiąga poziom bankructwa powszechnego określonego w konstytucji. A wesołe kolesie co udowadniają nam co wieczór w telewizji że opracowali program, cieszą się i ściskają chyba dlatego że jeszcze nie powołano Trybunału Stanu do rozpatrzenia kilku ciekawych poczynań.
Przeciętny obywatel skoro sam jest okradany na każdym kroku przez rządzących, robi wszystko aby dać temu państwu jak najmniej. Jeśli doprowadzono do skutecznego upadku służby zdrowia, kilku gałęzi przemysłu (motoryzacja, wydobycie i dziesiątki innych), szkolnictwa także, jeśli zamiast budować autostrady kupuje się samochody służbowe do obserwacji postępu prac - to już nie tylko materiał dla satyryków ale i powód do społecznej wściekłości. Jeśli w powszechnym przekonaniu istnieje przyzwolenie władzy na łapówki, bo sama bierze, to o jakim państwie prawa można mówić? Samochody kradną. A kradną - wykrywalność żadna - powód - brak centralnego rejestru pojazdów.
Ha, ha - przeciętnemu Kowalskiemu Leonowi jawi się to jako parodia zupełna. Przecież od lat słyszymy że juz ma być, że przetarg, że koszt wielomilionowy. I nic, no to Pan Leon myśli sobie może, dobrze że kradną, bo to i rynek części i czasem okazja się trafi. A nie można taniej? - pyta dziecko naszego Leona - można, ale się nie opłaca. Bo trzeba wdrożyć system komputerowy i to taki co nie działa, takie są zasady. System kosztuje tyle co lot na Marsa, ale działać nie musi, ważne że kilka firm znajomych uczestniczy w przetargu. Zupełnie jak z warszawskimi mostami - najważniejsze fajerwerki i otwarcia, a że na przykład za jakiś odcinek zapłacono trzykrotność ceny wyjściowej?
W prasie (np. G. Wyborcza) trwa dyskusja o celowości emigracji. Młodzi ludzie wypowiadają się w większości pesymistycznie na temat swoich perspektyw życiowych. Na nic języki, fakultety i wiedza, jak się nie wejdzie w układ partyjny, a najlepiej towarzysko-rodzinny. Wtedy jeszcze szansa na jakąś prace się trafi. Jedyny optymista to naukowiec z południowej Polski co w wyjazdach młodzieży widzi sposób na zdobycie nowych doświadczeń. Ha, jakich? Przy szorowaniu garów, pilnowaniu dzieci czy remoncie? Oni po prostu jadą tam po pieniądze, tak ja to miało miejsce przez stulecia w każdej emigracji zarobkowej. Mało tego okazuje się czasem, że wykształceni, umiejący się porozumieć znajdą tam prace godną swych umiejętności. I mogą liczyć na jakąś opiekę państwa w którym przyszło im żyć i pracować. A tutaj co - otworzy firmę bo się kształcił i wie - ale choćby znał zawiłości systemu podatkowego - nie wytrzyma, zaraz na produkt który sobie wymarzył nałożą podatek, który zmieni się kilka razy. Za wynajęty lokal podniosą opłatę, bo miasto żąda więcej pieniędzy, ale remont już musi na własny koszt. Oto prosta droga do pierwszej plajty.
Ale jeszcze ma się poprawić, tylko niech uchwalą plan Pana ministra - większość do uchwalenia zdobędzie się za jakieś koneksje dla "rządzących inaczej". Tylko nie zaraz oj nie - będą te oszczędności, dopiero za rok, za dwa może później. W każdym razie inny rząd się na tym ma wywalić pewnie.
Czy w tym wywodzie jest jakaś paralela do morderstwa w tramwaju? Na pewno nie wprost do tych bandytów, ale raczej do tych biednych niemych świadków, stojących ze spuszczonymi głowami, żeby nie widzieć, żeby się uchronić. Na razie boją się, ale Oni podniosą głowy w końcu. Chcą żyć normalnie, choćby z niewielką perspektywą, ale czując za plecami siłę swojego prawa i swojego państwa. Wtedy można się przestać bać. Każdy chce przestać się bać.... i wstydzić za tych ...