19 kwietnia 2004 poniedziałek
15 minut temu wróciłem ze Starego Miasta, z kolejnego wernisażu w Galerii "Zapiecek" Dziś wystawiał swoje prace Jerzy Krzysztoporski - reportaż chyba będzie jutro już do oglądania na zapieckowych stronach.
Potykasz, się potykasz i wylałeś...
Na wernisażu jakże miłe spotkanie z Joasią Sierko - Filipowską i moje kuszenie słynnej malarki na generalną przeróbkę jej stroniczek. Póki co Zapiecek jako witrynka internetowa pozostanie bez zmian, ale pewne strony robione ponad 5 lat temu wymagają odkurzenia. Zacznę prawdopodobnie od malarstwa Grzesia Bialika. Wybieram się z wizytą do pracowni tego sympatycznego artysty 27 kwietnia w ramach generalnej ucieczki z oblężonej stolicy. Wiejmy do rodzinki, do pięknego miasta Wolsztyna, zahaczając na jeden dzień o Katowice, a być może także o Poznań. Wycieraczki w samochodziku wymienione, dzięki czemu dowiedziałem się że kupuje się jedną większą, a drugą mniejszą, ale to wyjaśnił mi dopiero fachowiec w sklepie motoryzacyjnym przy ul. Ogrodowej. Jedną (lewą) kupiłem w Domu Handlowym, bo były same lewe. Zresztą najpierw kupiłem obie takie same i dopiero po wyjściu z zakupem na parking (już padało) dotarło do mnie, że mam obie lewe. Ubawiły się Panie co przyjmują zwroty towaru w specjalnym dziale, bo wracałem dwa razy za każdym razem z lewą wycieraczką, choć za każdym razem w nieco innym opakowaniu.
Z tego błahego na pozór zdarzenia jakaś paralela mi się układa, a to w związku z niedzielną wizytą na Starym Mieście marszałka Sejmu Pana Borowskiego. Założyciel i twórca nowej lewicy pod tytułem SDRP, w towarzystwie miłych dziewcząt rozdawał na Starówce tulipany, które symbolizują tą partię właśnie. Zegar na poczcie wskazywał na 13 minut 30, kiedy Pan marszałek podszedł do książkowego stoiska i podał mi rękę z miłym uśmiechem.
- Jak interesy - zapytał uprzejmie.
Ugryzłem się w język natychmiast, bo dusza niesforna i duch żartobliwy, podpowiadały mi, żeby odpowiedzieć tym samym zapytaniem uprzejmym wielce:
- A Pańskie?
Cicho, wiem.. nie wypada pytaniem na pytanie, rzuciłem więc szybko:
- Interesy wspaniale, jak tylko klienci i pogoda dopiszą..
Tu nastąpił uśmiech wzajemny zrozumienia pełen.
Nauczony jestem że władzy wszelkiej kłopotami głowy się nie zawraca, a nic tak nie podnosi na duchu, jak umiarkowany optymizm.
Jednak ceniąc marszałka Sejmu naszego wesołego (nie Jego to wina), nie mogę nie ostrzec, że dla większości polityków rękę mam niezbyt szczęśliwą. Premier Miller witał się ze dwa razy co najmniej i kończą mu się już wszelkie sondaże. Jeden kandydat na prezydenta, zaistniał też ułamkowo, a witał się serdecznie i to kilkakrotnie. Proszę zatem o umiar w gestach przyjaznych zresztą, a może jednak, któryś by dziecku czy wnuczce jaką książkę kupił - to się i passa odmieni.
A nową partię postrzegam z sympatią, bo zawsze dobrze jak ktoś za pranie i porządki się bierze - wiosna przecie - posprzątać trzeba. Tylko, tak na marginesie zupełnie zauważyć mi wypada, że tulipan to kwiatek nietrwały i szybko mu główka opada. A jeśli, a gdyby - głosy nowej lewicy wspierać miałyby stare prawdy i tylko dlatego że większość potrzebna? To ja dziękuję, nie widzi mi się jakoś ustalanie prawdy w trybie podnoszenia rąk.. No chyba, że jak na tym polskim filmie z Klosem, ktoś krzyknie "Hende Hoch". Nareszcie wiadomo, dlaczego nawet wycieraczki, tylko lewe, kupuję tak nieopatrznie. Takie to wychowanie w komunie przynosi skutki.
Warszawa ćwiczy spotkanie z antyglobalistami, dlatego jakby w cień odchodzą narady ekonomiczne jakie mają się odbywać w hotelu z widokiem na Grób Nieznanego Żołnierza. Zupełnie przypadkiem tak się składa że hotel stoi swoim lewym bokiem do Galerii "Zachęta". Dziś oblężenie wielkie Sądów na Solidarności, ruch kołowy zatrzymany, tramwaje objazdami, autobusy objazdami, reszta stoi. Mieszkańcy cofnąć się, pogotowia gazowo, elektryczno, wodociągowe - policja wszelka. Dzieci przybiegły z wiadomością że bomba, co potwierdza babcia z pierwszego piętra. Podobno ewakuowano też mieszkańców z jakiegoś domu przy Żelaznej, a w ogóle to ratusz na Bemowie też ewakuowany. Plotka plotką, a wystarczy popatrzeć na znudzone miny awaryjnych służb, ze ta bomba ćwiczona jest wielce cierpliwie, no w końcu dziwić się nie ma czemu, bo nawet wiać trzeba umieć składnie, a nie stadnie. Ogródki na Starówce wyglądają smętnie i goło bo bez ogrodzeń zmyślnych i podestów, czekają na rozbiórkę jak tylko nadejdzie godzina ekonomicznego szczytu. Jedni kupują dechy i dykty do zabijania okien, inni ustalają dyżury załóg dla chronienia towaru. Wydaje się że zrobiono wiele dla zachęty wszelkiej maści zadymiarzy, którzy z takim przygotowaniem i siłą zmierzyć się zechcą. W wielki frasunek wprawiła mnie miła Pani z miasteczka małego, która z wielkanocnym pozdrowieniem przesłała mi informację, że dwa autokary na Warszawę pojadą. A co inni gorsi? Innych miasteczek i wioseczek nie "ponoszą" sukcesy gospodarcze nasze..?
Ogólnie zachęcani do wyjazdu mieszkańcy wyjadą, jak sobie wezmą urlop. Uniwersytet zamknięty, szkoły okoliczne też, nauczyciele wolnego nie maja, bo nie przewidziano i jeszcze cyrkla dużego pilnować trzeba. Część firm się zamknie, żeby po Śródmieściu, dziewczyny po śniadania nie latały, albo panowie na papierosa nie wychodzili. Tankowanie tylko na obrzeżach miasta - podobno w Markach najtaniej i pod ursynowskim "Obi" też.
A ja naiwny jak dziecko we mgle, widział bym taką konferencję międzynarodową i ekonomiczną jako wielką okazję do zarobienia i faktycznej promocji miasta. Skoro siły tak prężne i przećwiczone mamy, to niech pilnują dokładnie i w mundurze, i garniturze. A jak który niegrzeczny jaki, albo języków nie zna i łacinę współczesną stosuje - to do autka odprowadzić i podwieźć kawałek do rejonu gdzie juz normalne polskie warunki. Dla silnie zdesperowanych i ze sztandarem jakim, czy napisem - wydzielić ulicę kamer, bo nikt nie będzie demonstrował jak go nie kręcą. A reszta, a reszta powinna normalnie otworzyć sklepy, stoiska, restauracje, kawiarnie, galerie, ogródki i co kto tam ma, żeby gości przywitać, przyjąć, ugościć i "skasować" czyli zarobić trochę grosza na tak licznych przybyszach. A służby w mundurach i garniturach - i spokój. I miasto by zarobiło, i mieszkańcy niektórzy, a tak powitają gości puste place i ulice. Będziemy się promować bezpiecznie. Tylko mojego wariantu nikt nie ćwiczy. Mamy niby kasę i klasę.., tylko jakby trochę sprzeniewierzone. Goście przyjadą i pojadą w końcu, i my do domu wrócimy, ale wiosna, wiosna i sprzątać trzeba. Czas wielki.
Pod jednym z obrazów na dzisiejszym wernisażu jest taki podpis: - Potykasz się i potykasz Ty pierdoło - i wylałeś!
Wszelkie polityczne dywagacje i odniesienia do osób małych i znanych są nie na miejscu (sam tu się zaliczam), bo nie jest to eleganckie - kopać leżącego (choć powszechnie przyjęte) - tylko zwierzę czasem dobić trzeba, żeby skrócić męki.